Ostatnio sporo czasu poświęciłem na poszukiwania jakiegoś boxa, który wyróżniałby się czymś ciekawym, a zarazem nie trzeba na niego wydać dużych pieniędzy. Czegoś, co da radę pociągnąć przynajmniej dwie grzałki jednocześnie w granicach 0,5 ohma. No i podczas tego trochę monotonnego żeglowania po internecie moją uwagę przykuł Wismec Presa.
Nie ukrywam, że box zainteresował zaintrygował mnie głównie swoim wyglądem. Wismec Presa wydaje się być wariacją na temat klasycznego pudełka. Jedni powiedzą, że to na siłę udziwniony box, a drudzy docenią zamysł projektanta i stwierdzą, że to naprawdę odważna i oryginalna stylistyka. Ja dyplomatycznie zostanę pośrodku, zostawiając nierozstrzygalne dla was. Szczególnie, że same kształty to nie wszystko.
Przycisk włączania (a zarazem zmiany trybów VV/VW) jest rozciągnięty na całej długości urządzenia, a w nim zatopiono wyświetlacz OLED. Z boku włącznika znajdziemy niewielki przycisk do regulacji, a w jego górnej części przełącznik blokady. Rozkład najważniejszych rzeczy wymaga może trochę przyzwyczajenia, ale jest bardzo wygodny i praktyczny. Użytkownik ma możliwość mechanicznego lub elektronicznego zablokowania włącznika.
Specyfikacje techniczne
Gwint – 510
Pojemność – 2600 mAh
Ustawienie napięcia: od 2.0V do 10.0V – skok co 0.1V
Ustawienie mocy: od 5.0 W do 40.0 W – skok co 0.1 W
Minimalna oporność – 0,2 Ω (max 5Ω)
Wbudowane wejście USB micro-B
Wymiary – 81,9mm x 34,9mm x 24,4mm
Jak to działa?
W naszym zasilaniu znajdziemy wbudowany na stałe akumulator o pojemności 2600 mAh. Dla mnie to w zupełności wystarczająca pojemność, na której bezproblemowo mogę wapować około dwóch dni. Dodatkowo zasilanie ma moc 40 watów, więc możemy spokojnie próbować schodzić z grzałkami do takich oporności jak 0,3 ohma.
Warto jednak pamiętać o tym, że nie jest to kombajn jak DNA200 i może nie wytrzymać system. Przeprowadzając takie operacje musimy się liczyć z faktem, że wykonujemy je na własne ryzyko. Mod posiada także opcję regulacji mocy i napięcia, a na wyświetlaczu znajdziemy czytelne informacje dotyczące oporności grzałki i stanu naładowania baterii.
Dużą zaletą jest również pin na sprężynie, zapewniający większą kompatybilność z atomizerami. Nie musimy się też martwić, że gdy przez przypadek coś wkręcimy zbyt mocno to zepsujemy całe zasilanie. Warto odnotować również zabezpieczenia chroniące przed przegrzaniem i zwarciem.
Ostatnim plusem jest cena sprzętu, ponieważ za takie zasilanie zmuszeni jesteśmy zapłacić jedynie coś w granicach 120 złotych. Jak wszyscy dobrze wiemy, nie jest to wygórowana cena i według mnie jest to idealny kandydat na sprzęt do codziennego użytku dla początkujących użytkowników.
Zalety:
- oryginalny wygląd
- wygodne rozwiązanie
- systemy bezpieczeństwa
- pin na sprężynie
Wady:
- akumulator zamontowany na stałe
- kontrowersyjny wygląd
